Niektórzy zżymają się na to, że angielszczyzna zalewa nasz rodzimy język. Że dookoła tylko notebooki (a obecnie również nieco mniejsze netbooki), ghostwriterzy, dubbingi, outsourcingi i wszystkie inne „anglingi”. Czy jest tak faktycznie? Niewątpliwie, ale przecież polszczyzna nie jest wyjątkiem. Ba! Mam wręcz dowód, że i za PRL-u nie było inaczej!