Data publikacji:

Autor:

Poezja rymowana czy wiersze białe – jak pisać wiersze?

Za naszych czasów dokonał się grubszy przewrót w technice poetyckiej. Z listy cech konstytuujących wiersz zniknął rym. Pisząc „za naszych czasów”, nie mam na myśli ostatniego dziesięciolecia czy dwóch, ale okres dłuższy niż jedno pokolenie (biologiczne, a tym bardziej literackie). Język, którym pisano wiersze w czasach ofensywy bezrymia, nie jest jeszcze językiem dla nas obcym, nie koduje językowego obrazu świata dla nas niezrozumiałego (przynajmniej bez fury przypisów, jak to jest już z literaturą chociażby osiemnastowieczną).

Napisałem wprawdzie kilka tekstów instruktażowych dla tych, którzy rymy jednak mają kaprys uprawiać (np. Rodzaje rymów w wierszach – rymy niedokładne, częstochowskie i inne lub Systemy wiersza polskiego, cz. I: Systemy numeryczne (wiersz sylabiczny i wiersz sylabotoniczny), ale zdaję sobie sprawę, że tworzenie przyzwoitej poezji rymowanej przypomina trochę zabawy miłośników starych aut – należy docenić pielęgnowanie kunsztu literackiego, często na wysokim poziomie (tym bardziej że rymowanie jest dzisiaj trudniejsze niż dwieście czy trzysta lat temu, bo wiele zagrań i chwytów dawno się wyeksploatowało), ale jest to zabawa dla maniaków i pasjonatów, a główny nurt płynie już innym korytem.

Rym jest zjawiskiem bardzo starym, więc nie ma się co dziwić, że – mówiąc językiem telewizji – jego formuła się wyczerpała. Najstarsze notowane przez historię literatury rymy pochodzą z chińskiej Księgi Pieśni (Szy-King), liczącej sobie trzy milenia. W naszym, europejskim (śródziemnomorsko-judeochrześcijańskim) kręgu kulturowym nie są używane aż tak długo – najstarsze zabytki poezji za nadrzędny element porządkujący mają rytm. W literaturze starożytnej rym pojawiał się w formie tzw. homoieoteleutonu – figury retorycznej (a więc nawet nie poetyckiej) polegającej na stosowaniu podobnych zakończeń czasowników (homoieoteleuton znaczy „podobieństwo zakończeń”). W dzisiejszej poezji rymowanej coś takiego jest kategorycznie zakazane jako rym gramatyczny.

Tymczasem aż do średniowiecza, do tzw. renesansu karolińskiego, wiersze składały się z wynalezionych przez Greków stóp rytmicznych. Dopiero legendarny paryski kanonik Leon wprowadza do swoich heksametrów i pentametrów współbrzmienia głoskowe: wyraz przed średniówką rymuje się z wyrazem na końcu wersu. Zainteresowanych bogactwem różnych rodzajów współbrzmień, które wypączkowały z księżego wynalazku, odsyłam do moich poprzednich tekstów (dział „Poezja”).

Tymczasem wiersz współczesny rządzi się już zupełnie innymi prawami. Poezja rymowana, jeśli nie jest grafomanią (a niestety z reguły jest), to akademizm lub skansen. Większość rymujących robi to z reguły źle, nie potrafi sklecić rymu bogatego czy składanego, produkuje częstochowę i rymy banalne (po definicje odsyłam do wcześniejszych artykułów). Gdyby domorośli poeci nie wynosili swojego pojmowania poetyckości ze szkoły, w której na poezję współczesną często nie starcza już czasu, może wiedzieliby, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat poezję zaczęły konstytuować zjawiska nie brzmieniowe, ale semantyczne, czyli znaczeniowe.

Współczesny poeta nadal ma – to jasne – do dyspozycji rytm, który nie jest już tak restrykcyjnie ograniczony jak kiedyś (wiersz może zupełnie przypominać prozę). Jak jego dawni poprzednicy posługuje się metaforą, która musi być oryginalna, tyle że kiedy kończy wers, obchodzi go coś innego niż brzmienie: musi go urwać w takim miejscu, żeby wpływało to na interpretację wiersza jako ciągu słów. Można to zrobić przez np.:

  • rozerwanie związku frazeologicznego,
  • postawienie na końcu wersu wyrazu, na który chcemy zwrócić szczególną uwagę,
  • lub ucięcie ciągu słów tzw. pauzą emocjonalną (cokolwiek by to znaczyło, guru polskiej wersyfikacji Adam Kulawik ogłosił swego czasu powstanie nowego systemu wiersza polskiego – „wiersza emocyjnego”, zanim nie stało się jasne, że nowa poezja uciekać będzie od jakiejkolwiek regularności).

Końcówka wersu, czyli fachowo „klauzula”, odkąd została uwolniona od tyranii rymu, stała się potężnym narzędziem tworzenia znaczeń.

Na koniec na pocieszenie dla rymotwórców można powiedzieć, że niekoniecznie muszą się godzić ze statusem kapłanów zapomnianego boga. Geoffrey Miller, psycholog ewolucyjny, którego prawdy przywoływałem już w tekście o wieku twórcy, postawił hipotezę, że zdolność rymowania demonstruje większą wartość naszych genów: ta restrykcja nakładana na i tak niełatwą sztukę werbalizacji stanów wewnętrznych pokazuje, że osobnik, który opanował ją w stopniu większym niż inni, dysponuje wyższą inteligencją, lepszym mózgiem i w ogóle jest lepiej przystosowany.

No tak. Podobno w cesarskich Chinach kandydat na urzędnika państwowego musiał studiować literaturę, aby udowodnić swoją inteligencję…

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o