Data publikacji:

Autor:

Odmiana obcojęzycznych nazw zespołów (cz. III)

Znamy już argumenty „za” i „przeciw”, więc czas zdecydować, które podejście – odmienianie czy nieodmienianie – będzie lepsze w przypadku nazw grup Megadeth i Nightwish.

Słowa kluczowe dla poniższego rozstrzygnięcia to:

  1. kontekst,
  2. kontekst
  3. kontekst.

Poza tym: norma wzorcowa/użytkowa, funkcjonalność, sytuacja komunikacyjna, styl wypowiedzi. Odpowiedź na pytanie „Czy odmieniać?” brzmi bowiem chyba: „Tak, ale nie zawsze”.


1. W pociągu, w pubie, na koncercie…

…czyli w każdej swobodnej, nieoficjalnej rozmowie – odmieniałabym, bo są ku temu wszelkie (fonetyczne i fleksyjne) warunki. Język mówiony jest żywy, obfituje w formy tworzone ad hoc, tekst produkujemy na bieżąco, więc jeśli intuicja podpowiada formy z Megadethem i o Nightiwishu, nie ma potrzeby się przed nimi wzbraniać.

Odmienianie w rozmowie wydaje się naturalniejsze niż w tekstach pisanych, ponieważ „egzotyczność” niektórych form ujawnia się dopiero za sprawą ortografii. Gdy ktoś powie: Gadałem wczoraj z Tomkiem o Megadecie, najpewniej nie wyda się to nam dziwne, ale już wersja zapisana nas zastanowi.

Wszystko, co dotyczy realnej rozmowy, można też odnieść do dialogów w powieści. Byłabym więc za tym, żeby bohaterowie literaccy rozmawiali raczej w taki sposób:

– Świetna ta płyta Megadethu, prawda?

– Co ty, chyba nie słuchałeś Nightwisha!


2. W publikacji naukowej, pracy magisterskiej, artykule fachowym…

…zdecydowałabym się na ucieczkę od problemu. Jako że formy odmienione mogą się wydać kontrowersyjne, dziwne, nienaturalne, a dodatkowo stwarzają ryzyko trudności z odtworzeniem mianownika, dobrze sprawdzą się rozwiązania alternatywne:

  • W tekstach piosenek zespołu Megadeth można dostrzec…
  • Debiutancki album grupy Nightwish powstał…
  • O formacji Opeth dyskutowano na łamach prasy muzycznej, od kiedy…

Owszem, jest to trochę omijanie przeszkody (zamiast zlikwidowania tejże), ale czy to źle? Powyższe zdania są w 100% jasne, mają klarowną składnię i dobrze brzmią. Dodawanie określenia nadrzędnego przed nazwą własną, której odmiana mogłaby wzbudzić kontrowersje, to często stosowany zabieg. Można się nim posłużyć w przypadku niełatwych nazwisk (do czego zachęca prof. Bańko w tej poradzie), nazw miejscowości czy ich mieszkańców.

W przypadku publikacji naukowej (inaczej niż w powieści czy felietonie) neutralność i przewidywalność językowa są jak najbardziej pożądane. Użycie nieoczywistej odmienionej formy Opecie, Megadecie czy Nightwishu mogłoby niepotrzebnie przekierować uwagę czytelnika z tego, co najważniejsze – kwestii merytorycznych, czyli treści – na językowe niuanse, czyli formę.

Użycie tzw. protez leksykalnych (zespół, grupa itd.) ma też sens poznawczy: czytelnik od razu wie, z czym ma do czynienia. Okaże się to szczególnie cenne np. w tekście omawiającym kulturę konkretnej dekady albo jakiegoś miasta/regionu/kraju. W takiej publikacji na pewno pełno będzie nazw własnych nieznanych odbiorcom. A protezy pomogą od razu zrozumieć, co jest zespołem muzycznym, a co – grupą teatralną czy poetycką.

W oficjalnym tekście o zespole Megadeth i grupie Nightwish należałoby jedynie uważać na powtórzenia, o które nietrudno, bo wybór synonimów słowa zespół jest jednak ograniczony.

 

3. W gazecie muzycznej, na stronie internetowej, na blogu…

…czyli wszędzie tam, gdzie powinno się używać języka mniej potocznego niż w rozmowie, ale dużo lżejszego niż w tekście naukowym, najtrudniej o optymalne rozwiązanie. Protezy leksykalne zespół i grupa sprawdzą się średnio: mają wiele zalet, ale w artykule kierowanym do masowego odbiorcy nie zawsze zabrzmią naturalnie.

Radziłabym więc wsłuchać się w czytelnika. Jak fani zespołu piszą w komentarzach na stronie, postach na forum lub swoich blogach: słucham Megadeth czy Megadethu, Nightwish czy Nightwisha? Choć zabrzmi to może obrazoburczo, głównym celem piszącego nie jest sprostanie wymogom normy wzorcowej, lecz stworzenie tekstu zrozumiałego i atrakcyjnego dla jego typowego odbiorcy.

Usłyszałam ostatnio bardzo mądre zdanie: „Redaktor nie zawsze usuwa z tekstu wszystkie błędne formy i nie zawsze zostawia wszystkie formy poprawne”.

O co chodzi? Otóż: jeśli błąd językowy pojawia się w wypowiedzi bohatera powieści, który jest np. rzemieślnikiem, niech ten błąd tam zostanie. A jeśli – bardzo przecież poprawne i eleganckie – słowo aczkolwiek padnie w książce dla dzieci, musi z niej jak najszybciej zniknąć, bo nie pasuje do czytelnika.

A zatem: niech publikacje skierowane do fanów uwzględniają zarówno normę, jak i zwyczaje językowe odbiorców. W przypadku nazw zespołów norma, jak się wydaje, pozwala na wiele, więc sugerujmy się po prostu kontekstem, w którym tekst zaistnieje. Uzus nie zawsze jest dobrym doradcą, ale w omawianym przypadku sugerowałabym się nim bardziej niż zwykle.

 

***

Reasumując cały cykl poświęcony nazwom zespołów: każde z możliwych rozwiązań (o Megadecie, o Megadeth, o zespole Megadeth) ma rację bytu, a ich wykorzystanie powinno zależeć od rodzaju wypowiedzi.

[Tak, większość z nas nie lubi odpowiedzi „To zależy…” . Dobrze byłoby po prostu wiedzieć, czy coś odmieniać czy nie. Od kiedy jednak prof. Halina Kurkowska zasugerowała podział normy językowej na wzorcową i użytkową, sprawy nieodwołalnie się skomplikowały. Tyle że to chyba lepiej: poprawny język przestał być Groźnym Systemem Obowiązującym Każdego i Zawsze, a dzięki temu zbliżył się do życia – do naszych rozmów, intencji komunikacyjnych, indywidualnych stylów mówienia, informacji przemycanych w komunikacie].

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o