Data publikacji:

Autor:

„Przedterminalny” – dlaczego w słowniku nie ma takiego słowa?

Zastanawiam się nad poprawnym zapisem słowa „przedterminalny”. W słowniku języka polskiego nie znajduję takiego wyrazu, ale w słownictwie medycznym taki termin jest stosowany regularnie, np. w wyrażeniu „przedterminalne stadium choroby”. Czy takie słowo nie istnieje? Jeśli tak, czemu nie ma go w słowniku języka polskiego?

 

Właściwy zapis jest dokładnie taki, jaki zastosowała Pani w pytaniu: przedterminalny. A to dlatego, że wszystkie przedrostki – od a- jak w anormalny do z- jak w zrewolucjonizować pisze się łącznie z wyrazami pospolitymi. Mówi o tym zasada [148] z WSO.

Warto podkreślić, że reguła ta znajduje zastosowanie zarówno w przypadku prefiksów rodzimych (przykładami z języka medycyny mogą tu być wyrazy śródskórny, dootrzewnowy, nadobojczykowy, a także spora grupa słów z omawianym tu przed-: przedzawałowy, przedudarowy, przedrakowy itd.), jak i obcych (hipoechogeniczny, hipercholesterolemia, pseudoefedryna).

Odpowiedź na Pani drugie pytanie, tj. czemu tego słowa nie ma w słowniku języka polskiego, wymaga nieco dłuższych wyjaśnień.

 

Wyraz nieobecny w słowniku nie istnieje? A może jest niepoprawny?

Ani jedno, ani drugie. Słowniki języka polskiego (czy dowolnego innego języka), choć często bardzo obszerne – jak 50-tomowa (!) publikacja pod red. Haliny Zgółkowej lub słownik Witolda Doroszewskiego ze 125 tys. haseł – nie mają najmniejszych szans objąć całości zasobów leksykalnych. Dlaczego w słownikach języka polskiego nie znajdziemy wszystkich słów?

Po pierwsze: słownictwo specjalistyczne w nich zawarte ogranicza się do terminów najpowszechniej używanych. Nie sposób sobie wyobrazić, ile przestrzeni lub gigabajtów musiałby zajmować słownik, którego twórcy mieliby ambicję zebrać w jednej publikacji słownictwo ogólne, a do tego medyczne, techniczne, biznesowe… I tak np. słowa przedterminalny nie ma ani u Doroszewskiego, ani w Nowym słowniku języka polskiego pod red. Elżbiety Sobol, ani też w Innym słowniku języka polskiego pod red. Mirosława Bańki. Nie notuje go także internetowy słownik PWN. W niektórych z tych publikacji można jednak znaleźć wyraz terminalny («związany z końcową fazą życia») – a zapis derywatów (czyli wyrazów pochodnych) da się ustalić na podstawie odpowiednich reguł ortograficznych (jak ta cytowana powyżej). Idźmy dalej: mamy w słownikach termin mięsak, ale nie znajdziemy już włókniakomięsaka. Mamy słowo pozytron, ale nie pozytronowy (choć ten przymiotnik występuje choćby w nazwie badania: pozytronowa tomografia emisyjna – PET). Itd., itp. Wszystkich bardziej skomplikowanych terminów radzę szukać w słownikach specjalistycznych – w analizowanym przypadku np. w Wielkim słowniku medycznym (PZWL, Warszawa 1996).

Po drugie: język zmienia się szybciej niż leksykografia. Nowe słowa nieustająco napływają do polszczyzny, choćby za sprawą nowych wynalazków, odkryć naukowych czy zapożyczeń z języków obcych. Kilka lub kilkanaście lat temu do słowników zawitały m.in. takie wyrazy jak baby-sitter, casting czy paparazzi, ale wiele jeszcze czeka w kolejce. W PWN-owskim słowniku online nie ma choćby terminów związanych z e-marketingiem lub szerzej – z internetem: pozycjonowanie (ciekawostka: pozycjoner figuruje w słowniku wyłącznie jako «urządzenie elektroniczno-mechaniczne ustawiające we właściwej pozycji antenę satelitarną»), klik czy newsletter. Być może gdy słowniki (przynajmniej częściowo) przestaną funkcjonować jako publikacje papierowe i przybiorą formę aktualizowanych na bieżąco internetowych baz danych (a zakładam, że tak się stanie), będą mogły dużo szybciej podążać za rozwojem języka.

Po trzecie: słownik języka polskiego nie obejmuje całego bogactwa gwar i slangów. Tu znów trzeba się wspierać słownikami poświęconymi konkretnemu „wycinkowi” polszczyzny. Czasem potrzebujemy zajrzeć do popularnego Wyczesanego słownika najmłodszej polszczyzny Bartłomieja Chacińskiego, kiedy indziej – do Słownika gwar polskich Jana Karłowicza.

Nie bez znaczenia jest także duża produktywność słowotwórcza polszczyzny. Od większości słów można utworzyć nowe: ze słowa rym zrobić rymowankę (czy, jak Tuwim, rymopsuja), ogólne pisać przekształcić w rozpisać (albo, jak Białoszewski, w niepisaniowość), a z wyrazu łachmany skonstruować nazwę łachmaniarz (bądź, jak u Leśmiana, w przymiotnik złachmaniały).

Reasumując: słownik języka polskiego jest dla użytkownika języka czymś takim jak Kuchnia polska dla gotującego. Gromadzi bardzo bogaty zasób, ale zarówno przepisu na zupę znaną tylko w kilku wsiach na Śląsku, jak i niektórych słów trzeba szukać w innych, bardziej szczegółowych źródłach.

To, że czegoś nie ma w słowniku, nie powinno martwić – bo przecież dopiero jeśli czegoś nie ma w Google, to to nie istnieje. A po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa przedterminalny otrzymujemy kilkaset wyników.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o