Data publikacji:

Autor:

Podwajanie skrótów – „s.” czy „ss.”?

W mojej praktyce detepowskiej stykam się coraz częściej z tendencją wśród redaktorów i korektorów do stosowania wyłącznie skrótu w postaci pojedynczego s, czyli s. Odnoszę wrażenie, że postać ss. dla oznaczania więcej niż jednej strony staje się anachronizmem. W uzasadnieniach stykam się z poglądami, że jedna litera s wystarczy, że nie trzeba robić z czytelnika głupka, który nie potrafi odróżnić jednej strony od ich większej liczby i że stosowanie tylko jednej postaci skrótu wpływa korzystnie na jednolitość wyglądu opisu.

Czy zgadzacie się Państwo z tą opinią i czy w ogóle można mówić o takiej tendencji w polskim edytorstwie?

 

Tak, w pełni zgadzam się z opinią, którą Pan przytoczył, jak również podzielam wszystkie przywołane argumenty.

Osobiście bardzo rzadko spotykam się z podwajaniem skrótu ss. Rzeczywiście wydaje się, że istnieje obecnie tendencja do unikania tego skrótu, choć aby to potwierdzić, należałoby porównać miarodajną liczbę tekstów z ubiegłych lat z równie liczną próbką aktualnie publikowanych tekstów. Niemniej odnoszę wrażenie, że taka tendencja faktycznie ma miejsce.

Wydaje mi się ponadto, że stosowanie wyłącznie skrótu s., jak Pan słusznie zauważył, korzystnie wpływa na czytelność tekstu. Już sam fakt, że kilka stron oznacza się jako przedział liczbowy (np. s. 1–2), jest wystarczająco czytelny, by skrót s. odczytać w liczbie mnogiej. Podwajanie skrótu wydaje się bardziej zasadne w sytuacjach, gdy nie mamy do czynienia z przedziałami liczbowymi, np. o. Paweł (czyli ojciec Paweł), ale oo. Piotr i Paweł (ojcowie Piotr i Paweł).

Konkludując, myślę, że nie ma nic złego w unikaniu podwajania skrótu s., o ile jest to zabieg konsekwentnie stosowany w obrębie całego tekstu.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o