Data publikacji:

Autor:

(Nie)poprawne chłopackie zabawy i dziewczyńskie intrygi

Czy powiedzenie, że coś jest „dziewczyńskie” albo „chłopackie”, jest poprawne? Od dłuższego czasu w różnych mediach dziennikarze nagminnie używają tych określeń. Ostatnio w reklamowanym „Magazynie Książki” redaktor naczelny zachwalał jakieś „chłopackie książki”. Słyszałam też o „chłopackich czapkach” i innych ubraniach. Tak samo rzecz się ma z „dziewczyńskimi”: spodniami, tygodnikiem, klubem, bajkami. Przyznam, że te określenia przyprawiają mnie o ból zębów. „Za moich czasów” używało się słów: „dziewczęcy” i „chłopięcy”.

 

„Ustał cud dziewczyński… O, wieczności, wieczności, i ty byłaś w ogrodzie!” – napisał przed laty Leśmian w Panu Błyszczyńskim. „To zdanie jest nitką do »chłopackiego« światopoglądu autora” – dowodziła 70 lat później Inga Iwasiów w Gender [wkrótce pewnie powiemy: Genderze] dla średnio zaawansowanych. Słowa, o które nas zapytano, bez wątpienia funkcjonują w obiegu językowym. Co o nich sądzić? Czy są poprawne? Kiedy wypada ich użyć, a kiedy już niekoniecznie? Zastanówmy się.

 

Czy „dziewczyński” = „dziewczęcy”?

Aby ocenić przymiotnik dziewczyński, warto zauważyć, że pochodzi on od innego słowa niż dziewczęcy. Mamy przecież w polszczyźnie rzeczowniki: dziewczę (wyraz odbierany jako nieco już przestarzały, ale za to szlachetny i elegancki) oraz dziewczyna (wyraz jak najbardziej współczesny, ale już nie tak dostojny). Od pierwszego pochodzi dziewczęcy, od drugiego – dziewczyński. Oba przymiotniki są obecne w słownikach (por. internetowy Słownik języka polskiego PWN), a więc jak najbardziej wolno nam ich używać. Czy zawsze? O tym później. Na razie musimy sprawdzić, co z chłopackim.

 

„Chłopięcy”, „chłopacki”, a może… „chłopczyński”?

Myślę, że za współistnienie przymiotników chłopięcy i chłopacki odpowiada mechanizm analogiczny do opisanego wyżej: od chłopca tworzymy przymiotnik chłopięcy, a od chłopakachłopacki. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ten sam słownik, który odnotowuje przymiotnik dziewczyński, na temat chłopackiego milczy.

Leksykografowie z PWN proponują nam za to formę chłopczyński, której – przyznaję się bez bicia – chyba nigdy nie użyłam ani nawet nie usłyszałam w żywej mowie. W Narodowym Korpusie Języka Polskiego też jakoś mało przykładowych tekstów z tym słowem: parę cytatów z Żeromskiego („Krok twój jest taki swobodny, niewinny, lekki, iście chłopczyński” – Przedwiośnie), coś z prozy Piotra Zaremby… i niewiele więcej.

A więc paradoks: chłopacki ma się dobrze i w publicystyce („Literatura młodzieżowa pełna jest chłopackich chłopców” – „Tygodnik Powszechny”), i w codziennych rozmowach, a nie ma go w słowniku. Chłopczyński w nim jest, ale uzus jakby go ignoruje. Czas ustalić, co z tym fantem zrobić.

 

Kontekst i jeszcze raz kontekst

Skonstatuję banalnie: wszystko zależy od kontekstu. Wydaje się, że chłopięcy i chłopacki oraz dziewczęcy i dziewczyński różnią się nacechowaniem stylistycznym i emocjonalnym.

Słów chłopięcy i dziewczęcy – jako neutralnych, nieoceniających, „przezroczystych” – używałabym zatem zawsze wtedy, gdy trzeba po prostu stwierdzić, że coś jest dla dziewcząt lub dla chłopców. Czyli: w markecie oczekiwałabym chłopięcych spodni i dziewczęcych płaszczów. Chętnie oglądałabym zawody chłopięcej drużyny koszykarskiej i występy dziewczęcego chóru. A w podręczniku do psychologii rozwojowej spodziewałabym się rozdziału o dziewczęcych i chłopięcych problemach.

Ale widzę też miejsce dla przymiotników chłopacki i dziewczyński. Na przykład w rozmowach uczniów – myślę, że dziesięciolatek chętniej wybierze się z kolegami na chłopacką, a nie chłopięcą wyprawę. Oba omawiane słowa przydają się bardzo również w czasie małej wojny płci, w której uczestniczy chyba każdy uczeń szkoły podstawowej. Ale masz dziewczyńską bluzę! ­– powie chłopiec do kolegi, by mu dopiec. Głupie te chłopackie zabawy! – stwierdzi dziewczynka.

Słowa chłopacki i dziewczyński są bowiem zadziorne, nieformalne, potoczne, czasem oceniające (w zależności od kontekstu – pozytywnie lub negatywnie). Nie zamykałabym więc przed nimi także łamów gazet. Myślę, że chłopacka książka to coś trochę innego niż książka chłopięca, czyli redaktor „Książek. Magazynu do czytania” nieprzypadkowo wybrał przymiotnik. O ile się nie mylę, mowa była o powieściach niedawno zmarłego Edmunda Niziurskiego – i gdy myślę o Wątłuszu Pierwszym i Ciamciarze, czyli bohaterach Sposobu na Alcybiadesa, też przychodzą mi do głowy chłopackie przygody.

Zauważyłam, że autorzy tekstów wypracowali pewną strategię: otóż używają słów chłopacki i dziewczyński, ale ujmują je w cudzysłów (np. cytowane zdanie Ingi Iwasiów lub recenzja z „Cosmopolitan”: „Dobry film obyczajowy, a przy tym bardzo »dziewczyński«”). W ten sposób przekazują czytelnikowi: „Wiem, że to słowo nie jest eleganckie i nie należy do języka wysokiego, ale było mi potrzebne do oddania intencji”.

I rzeczywiście chłopacki i dziewczyński czasem się przydają – absolutnie jednak nie należy ich traktować jako synonimów słów chłopięcy i dziewczęcy.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o