Data publikacji:

Autor:

[70] „Kultowy”, czyli „Moda językowa”, cz. XIX

Według WSPP przymiotnik kultowy ma dwa znaczenia:

  1. «związany z kultem, oddawaniem czci»,
  2. «bardzo ważny dla pewnego pokolenia, stanowiący dla niego wzór i obiekt kultu»,

przy czym drugie z nich uznano za nadużywane. Czy słusznie?

 

Pierwotne znaczenie słowa kultowy

Dawniej obiektami kultu byli wyłącznie bogowie, niekiedy co ważniejsi królowie i władcy. Obecnie kultura masowa sprawiła, że kultowe może stać się właściwie wszystko. Wiele mamy kultowych filmów, jak choćby Miś, Rejs czy Seksmisja; kultowymi gwiazdami show-biznesu są Britney Spears, Madonna, a w Polsce ostatnimi czasy Doda; kultowe są też samochody – zarówno te nieco wiekowe (jak maluszek czy garbus), jak i te produkowane obecnie (porsche 911 czy jakiekolwiek ferrari); istniało czy nadal istnieje mnóstwo kultowych zespołów muzycznych: Nirvana, Metallica, Pink Floyd i wiele, wiele innych.

 

Czy zawsze można zastąpić określenie kultowy?

Warto jednak zadać sobie pytanie: czy dlatego, że tak wiele osób i rzeczy stało się dla nas obiektem kultu, należy unikać tego słowa? Myślę, że nie. WSPP podaje jako przykłady takie wyrażenia, jak: kultowy film, kultowy reżyser, kultowa grupa muzyczna. Niestety brak już w słowniku synonimów, którymi mielibyśmy zastąpić ów nadużywany wyraz. Nic w tym dziwnego, no bo jak inaczej mówić np. o Michaelu Jacksonie? Że był legendarnym artystą? (Swoją drogą legendarny to też według WSPP słowo nadużywane, ale i w tym przypadku słownik nie podaje słów zastępczych). A jakim filmem był Titanic? Doniosłym, ponadczasowym, uniwersalnym, niezapomnianym? Wszystko to są bliskie znaczeniowo wyrażenia, mimo to, zdaje się, o znacznie słabszej sile przekazu.

 

Kiedy nie używać słowa kultowy?

Wydaje się natomiast, że jaskrawym nadużyciem jest mówienie o kultowych szczoteczkach do zębów, butach czy telefonach, zwłaszcza gdy produkty te dopiero wchodzą na rynek. Wówczas rzeczywiście można by mówić o nadużywaniu tego słowa. Dziwię się jednak, że WSPP nie podaje właśnie takich konotacji.

Konkludując, myślę, że nie ma nic złego w tym, że Harry’ego Pottera uważamy za książkę kultową, a Matriksa za kultowy film końca XX wieku. Dopóki dana osoba czy też dana rzecz będzie ubóstwiana przez tłumy, dopóty nie da się precyzyjniej i dobitniej wyrazić dla niej uznania. Trzeba się chyba pogodzić z tym, że dawno temu obiektem kultu przestały być miejsca święte, bogowie i ludzie błogosławieni. Żyjemy w świecie, w którym taką samą czcią darzy się i papieża, i Dodę. I językoznawcy chyba niewiele mogą z tym zrobić.

Poprzedni artykuł z serii: „Dokonać”, czyli „Moda językowa”, cz. XVIII

Następny artykuł z serii: „Wyrazy modne w języku Kościoła”, czyli „Moda językowa”, cz. XX (ostatnia)

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o