Data publikacji:

Autor:

Jak napisać wiarygodną powieść science fiction – czy autorom SF faktycznie wszystko wolno?

Napisano wiele książek zaliczanych do science fiction, które strukturą fabularną niewiele różnią się od innych odłamów fantastyki. Do science fiction wrzuca się je ze względu na charakterystyczną rekwizytornię, tj. wytwory futurystycznej technologii (głównie środki lokomocji i broń; do wymyślania przedmiotów codziennego użytku potrzeba więcej wyobraźni). Nie o takiej fantastyce chcę dziś pisać.


Prawdopodobieństwo w SF, czyli dobrowolne zawieszenie niedowierzania

William Samuel Coleridge postulował kategorię odbiorczą, którą nazwał willing suspension of disbelief, czyli dobrowolne zawieszenie niedowierzania. Co to znaczy? Otóż aby przekazać prawdę wyższego rzędu, pisarz musi odstąpić od prawdopodobieństwa zdarzeń, a czytelnik nie poczyta mu tego za złe, lecz zawiesi ten rodzaj osądu, któremu poddałby opowieść, gdyby była wygłoszona w przysłowiowym maglu – czytelnik rozumie, że nie same wydarzenia są istotne, lecz uniwersalne przesłanie kryjące się za nimi.

W literaturze science fiction zawieszenie niedowierzania, co oczywiste, konieczne jest na każdym kroku (o czym swego czasu pisał Łukasz w tekście o prawdopodobieństwie zdarzeń), ale na mocy konwencji wiążącej autora i jego czytelnika nie dotyczy jednej z płaszczyzn dzieła. Której? Otóż w tym gatunku swoboda kreowania świata i jego właściwości spętana jest koniecznością chociażby powierzchownej spójności z tym, co o naszym świecie mówią nauki przyrodnicze.

Znanym trikiem, przez wielu uznawanym za niezbyt „czysty”, jest przeniesienie akcji w przyszłość tak daleką, że nasza obecna wiedza o niej jest niewystarczająca. To prawda, że paradygmaty naukowe zmieniają się i nikt już nie wierzy chociażby w geocentryzm, więc nasze poglądy na temat fizycznej natury materii mogą się zdezaktualizować (kto śledzi postępy współczesnej fizyki teoretycznej, wie, że sporo w niej niewiadomych), ale jeśli nie jesteśmy stuprocentowo pewni dzisiejszej wiedzy o świecie, tym mniej możemy powiedzieć o przypuszczalnych kierunkach jej rozwoju w bardzo odległej przyszłości.

 

Jacek Dukaj i Greg Egan

Do napisania powieści realistycznej nie każdy ma talent, ale każdy ma kompetencje kulturowe. Z science fiction jest inaczej. Potrzebne są do niej również kompetencje w zakresie nauk przyrodniczych.

Kiedyś niedościgłym wzorem był Stanisław Lem, w tej chwili jego pozycję „jedynej gwiazdy na (polskim) firmamencie” objął Jacek Dukaj. O jego podejściu do sprawy świadczy fakt, że ze względu na luki w wiedzy wstrzymał pisanie planowanej trylogii, której pierwszą częścią jest Perfekcyjna niedoskonałość. Jak twierdzi, chce uniknąć losu Grega Egana, który oparł swoją powieść Quarantine na obowiązującej wówczas interpretacji fizyki kwantowej – że do kollapsu funkcji falowej konieczny jest akt obserwacji przez świadomą istotę. Okazało się jednak, że to raczej kwestia wielkości obiektu, a nie konieczności istnienia obserwatora – więc Dukaj, nie chcąc, jak Egan, zostać niespodziewanie autorem powieści o fizyce alternatywnej, czeka na postępy naukowców.

 

Dwa nurty science fiction

Science fiction dzieli się na dwa nurty, przy czym nie jest to ostra klasyfikacja, a raczej typologia: hard sf i soft sf. Ten pierwszy charakteryzuje się większą dbałością o zgodność z teoriami naukowymi, również problematyka w większym stopniu wywodzona jest z kwestii okołonaukowych, takich jak socjologiczne, antropologiczne czy wręcz moralne implikacje rozwoju hipotetycznych technologii. Drugi pozwala na swobodniejsze traktowanie warstwy merytoryczno-naukowej, co umożliwia autorowi skupienie się na planie socjologicznym lub – niestety – traktowanie wytworów fikcyjnej technologii jak magicznych artefaktów rodem z fantasy, bez dbałości o zasadniczą regułę gatunku, czyli prawdopodobieństwem w ramach obecnie obowiązujących modeli i teorii.

Im bardziej autor ma ambicję pisać fantastykę naukową zbliżoną do bieguna „hard”, tym bardziej obowiązuje go znajomość nauk przyrodniczych, choćby na poziomie popularnonaukowym. To prawda, że coraz trudniej o swoiste sprzężenie zwrotne, jakie powinno zachodzić pomiędzy autorem a czytelnikiem (kiedy obaj mają wiedzę i jeden liczy na kompetencję drugiego), ale przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o