Data publikacji:

Autor:

[34] Dyktando 2009 za nami – sukces czy porażka?

„Ogólnopolskie Dyktando 2009” za nami. Wyniki można znaleźć na tej stronie, natomiast poniżej prezentujemy tekst, z którymi zmagali się tegoroczni uczestnicy.

Oto tekst dyktanda:

– Hej, hop, panie lelum polelum, rusz no że się!
– Ejżeż ty, zażywny huncwocie przechero, czegóż to sobie winszujesz?
– Chcę li tylko, byśmy jakowąś sztukę dell’arte odegrali.
– Kiedym nieruchawy w tym niby-pancerzu…
– Złóż otóż kontusz tuż obok, bo przyprószony on gdzieniegdzie z rzadka ciemnooliwkowymi cętkami, i włóżże te czerwono pręgowane wzdłuż antycellulitisowe legginsy z lycry.
– Oj, to raczej za pewne przyjąć by trzeba, że hajdamackie hajdawery byłyby lepsze…
– Lecz skądże ten miszmasz w twej ekstraeleganckiej zazwyczaj postaci?
– Bom poniekąd zamierzył odchudzić się co nieco. Zarzuciłem fondue z mozzarelli i gorgonzoli, oryginalne sushi, purée z ratatui, a zwłaszcza kogel-mogel i rachatłukum – i nic. Nie pomogła niskokaloryczna dieta ekspres ani inne hocki-klocki.
– Boś zapewne pił co dzień półtrzecia kieliszka cabernet, a może nawet półczwartej szklaneczki beaujolais?
– Alem nie do syta jadł i pijał…
– Lecz cud-dieta nie pomoże, jeśli się nie ochędożysz…
– Potrzebneż mi to ochędóstwo?
– Ani chybi, panie bracie. Zmień menu i strój, zastosuj feng shui, a poprawisz image swój!

 

A oto wybrane opinie (poprawiona ortografia i interpunkcja), na jakie natrafiłem w internecie:

Dyktando ciekawe, lecz za dużo w nim obcojęzycznych słów. Może w przyszłym roku autorzy tekstu wezmą to pod uwagę

To chyba był test z angielskiego. Wszystko już sprzedali, nawet nasz piękny polski język. Chyba brakuje polskich słów…….

Tekst rzeczywiście beznadziejny. Acz ortograficznie – dość prosty. Nie rozumiem jednak, co robią obcojęzyczne wstawki w polskim dyktandzie…

 

Takich komentarzy można znaleźć więcej. Rzecz jasna są również pozytywne opinie, ale zdaje się, że toną w morzu zarzutów takich jak te powyżej. Czy jest sens się oburzać na to nasycenie tekstu nierodzimym słownictwem? I tak, i nie.

O tym, że można napisać ładne, zrozumiałe, a przy tym wcale niełatwe dyktando, świadczy ubiegłoroczny tekst, w zasadzie wolny od najnowszych zapożyczeń. Dyktando z tego roku bliższe jest jednak tekstowi z 2007 r., który naszprycowano takimi słowami, jak: chow-chow, Saint-Saënsa, jive’a czy paso doble. Wtedy, przed dwoma laty, pomyślałem, że to raczej test z pisowni terminów muzycznych, a nie dyktando z języka polskiego. Nie są to wprawdzie słowa zupełnie nieznane, ale raczej nieużywane przez większość społeczeństwa.

W każdym razie czy naprawdę, żeby ułożyć trudne dyktando, trzeba sięgać po wyrazy obce, świeżo zapożyczone czy wręcz po obce nazwy własne (kto poza muzykologami w ogóle wiedział, kim jest Saint-Saëns?!)? Z jednej strony trzeba przyznać, że polska ortografia mimo całej swej złożoności jest do wyuczenia i dyktando składające się wyłącznie z rodzimych słów wymagałoby pewnie dogrywki. Z drugiej strony dyktando z 2008 r. jest dowodem na to, że można z powodzeniem poprzestać na rodzimym słownictwie. A jak było w tym roku? Można przymknąć oko na lycrę, legginsy, purée, mozzarellę czy sushi, bo to słowa powszechnie używane i warto wręcz pochwalić ideę szerzenia wiedzy o pisowni nowych zapożyczeń. Nadużyciem wydaje mi się jednak wykorzystanie w dyktandzie takich słów, jak cabernet, rachatłukum, fondue, a przede wszystkim… beaujolais!

Kto mógł dobrze to napisać? Oczywiście ten, kto przeczytał kilkukrotnie słownik ortograficzny, czyli np. pan Jan Chwalewski. Oczywiście serdecznie gratuluję zwycięzcy i chylę czoło przed tak rozległą wiedzą. Pytam jednak: czy rzeczywiście warto tworzyć dyktando, które jest testem ze znajomości słownika ortograficznego na pamięć? Czy nie lepiej wydłużyć tekst dwukrotnie czy nawet trzykrotnie, a w zamian użyć tylko słów powszechnie używanych i zapożyczeń zadomowionych w polszczyźnie? Ile przecież jest zawiłości interpunkcyjnych, które można by wykorzystać! Tymczasem odnoszę wrażenie, że coroczne dyktanda nie wymagają od uczestników gruntownej znajomości zasad przestankowania. Nawiasem mówiąc, skoro przy interpunkcji jesteśmy – dyktando przez GG po raz kolejny okazało się niewypałem. Jak można poprawnie umieścić znaki przestankowe, jeśli należy wysyłać fragmenty zdania?…

Kończąc ubolewania nad tegorocznym dyktandem, muszę powiedzieć, że w gruncie rzeczy to dobrze, że jest taka akcja. Zachęcanie Polaków do nauki trudnej przecież ortografii polskiej zawsze zasługuje na pochwałę. I to mimo niedociągnięć, które niekiedy towarzyszą tym dyktandom (choć błędy interpunkcyjne w lokalnych dyktandach ortograficznych – dwukrotnie byłem tego świadkiem – to rzecz dość kompromitująca). Szkoda tylko, że w promocji tej szczytnej idei nie pomagają ci, którym niejednokrotnie poprawne wysłowienie się sprawia kłopoty. O kim mowa? O politykach. Na 65 zaproszonych prezydentów miast polskich w dyktandzie wzięło udział dziewięciu.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o