Gdy wczoraj w You Can Dance Anna Mucha powiedziała do jednego z uczestników, że jest „zajebisty”, poczułem się zniesmaczony. Owszem, może i był zajebisty (tego nie wiem, bo na tańcu się znam tak, jak na gotowaniu), ale zajebiście też Pani Ania przekroczyła granice dobrego smaku.
Dyskusje o zajebistym toczą się od dobrych paru lat. Osobiście uważam, że to wulgaryzm, wcale nie mniej dosadny niż pizda czy pierdolić (o wyjątkowej aktywności słowotwórczej czasowników pieprzyć i pierdolić pisałem parę miesięcy temu). Anna Mucha widocznie jest odmiennego zdania.
Skąd wiadomo, czy dane słowo to wulgaryzm? Gdzie leży granica wulgaryzmu w języku?
Czy da się w ogóle sprawdzić, czy dane słowo to przekleństwo? Myślę, że tak, i jest na to łatwy sposób. Choć wymaga on pewnej odwagi. Oto i on.
Najpierw musimy znaleźć się w miejscu publicznym. Może to być autobus, kolejka w sklepie, choć raczej nie plac zabaw dla dzieci :) Grunt, by znajdowało się wśród nas sporo osób. Co dalej? Eksperyment jest bardzo prosty: należy użyć tego słowa, co do którego wulgarności nie mamy pewności. Dajmy na to, rozmawiając z kolegą, podnosimy głos i mówimy coś w stylu: „Ty wiesz, jak wczoraj było zajebiście!”. Dobrze przy tym położyć akcent na wiadomym słowie czy nawet przedłużyć jego intonację: „Nie uwierzysz, jaka ona jest pier-dol-nię-ta!”. A potem już tylko pozostaje nam śledzić reakcje osób postronnych. Jeśli obrócą się w naszą stronę, zerkając z dezaprobatą, odpowiedź będzie jasna: lepiej więcej nie używać w towarzystwie danego słowa.
A co mówią słowniki o wyrazie zajebisty?
Jeśli komuś brak śmiałości i ceni sobie dowody bardziej naukowe, to oczywiście warto spojrzeć do słownika. Słowniki języka polskiego, np. USJP, na ogół opatrują słowo zajebisty kwalifikatorem wulg. (wulgarny). Jeśli trudno nam się z tym pogodzić, to jest na to pewna recepta: zawsze możemy mówić o jedwabistym czy zajefajnym tańcu, choć zdaję sobie sprawę, że to już nie to samo, nie ta dosadność i soczystość. No ale to taki właśnie przywilej wulgaryzmów.
Dodaj komentarz