Data publikacji:

Autor:

Brzemię brzmienia, czyli warstwa brzmieniowa tekstu – jak i po co ją wykorzystywać?

Stoicy, zastanawiając się nad naturą poezji, oddzielili znaczenie słowa od jego brzmienia. Znaczenie miało wypełniać utwory treścią, natomiast brzmienie nadawać im formę. Dziś wiemy, że zależności między brzmieniową i znaczeniową warstwą tekstu są znacznie bardziej skomplikowane i rozdzielanie ich ma sens tylko dla celów badawczych. Jedno pozostaje jednak faktem: akustyczne właściwości poszczególnych głosek, wyrazów i całych wypowiedzeń są doskonałym materiałem do pracy dla każdego twórcy, w szczególności dla poety.

Poezja bardzo mocno eksponuje warstwę brzmieniową tekstu, która w codziennej komunikacji ma charakter niezauważalnej konieczności. Słowa brzmią, słyszymy je – to jasne, dzięki temu możemy się porozumiewać, jednak w wypowiedzi innej niż literacka nie zwracamy uwagi na organizację warstwy brzmieniowej komunikatu. A może jednak?

Brzmienie słów stanowi interesujące zagadnienie nie tylko dla filologów, ale także dla filozofów i psychologów. Jednego możemy być pewni: akustyczne właściwości głosek mają jakiś pierwotny związek z naszymi umysłami i język doskonale ów związek wykorzystuje. Przyjrzyjmy się np. spółgłosce [r], która bez wątpienia należy do najbardziej ekspresywnych dźwięków w naszym języku. Może kojarzyć się nam dość złowrogo (występuje przecież w dwóch popularnych wulgaryzmach, w obu zresztą w połączeniu z dźwięczną spółgłoską. Grupy rw i rd nadają tym wulgaryzmom wyjątkowo agresywne brzmienie).

Zwróćmy również uwagę na słowa takie jak drżeć lub wibrować. Spółgłoska [r] przenosi na grunt języka pewien rodzaj ruchu występującego w naturze – co więcej, sami musimy wykonać ten ruch aparatem mowy, by tę głoskę wyartykułować. Nie bez przyczyny klasyfikujemy [r] jako spółgłoskę… drżącą. Podobne rozważania moglibyśmy oczywiście snuć na temat pozostałych głosek. Postaram się jednak podsumować ten temat, przywołując postać wybitnego neurologa, Vilayanura S. Ramachandrana – naukowiec ten, obwołany „Marco Polo neurobiologii”, prowadząc badania nad zjawiskiem synestezji, odkrył, że w mózgu każdego z nas istnieją połączenia neuronów pozwalające na kombinowanie doznań różnych zmysłów i tworzenie przy ich pomocy metaforycznych wyobrażeń.

Przeprowadźmy prosty eksperyment: wyobraźmy sobie, że spotykamy Marsjanina, który pokazuje nam dwie litery marsjańskiego alfabetu. Jedna z nich nosi nazwę kiki, druga – buba. Naszym zadaniem jest dopasować nazwy do liter. Oto one:

Buba i kiki eksperyment

Zdecydowana większość z nas odpowie, że pierwsza litera to buba, a druga to kiki (nieliczne osoby, które odpowiedziały odwrotnie, Ramachandran nazywa mutantami). Wniosek jest oczywisty: mając do dyspozycji nieznane nam słowo kiki, jesteśmy w stanie połączyć jego warstwę brzmieniową z wizualnym wyobrażeniem. I tak też działają nasze umysły podczas lektury poezji.

Wiedzieli o tym zapewne rosyjscy kubo-futuryści, którzy istniejące słowa zastąpili pozbawionymi sensu zbitkami głosek. Pozbawionymi sensu? Niekoniecznie, bo jak udowodniliśmy wyżej, brzmienie nigdy nie jest bezsensowne, może przecież wywoływać określone doznania i uczucia. Najśmielsze zuchwalstwa Rimbauda to dziecięce gaworzenie w porównaniu z tym, co robi Chlebnikow, wysadzając w powietrze tysiącletnie nawarstwienie językowe i nieustraszenie zagłębiając się w artykulacyjne czeluści pierwotnego słowa – twierdzili rosyjscy przedstawiciele awangardy. Niedługo potem podobne trendy pojawiły się w Zurychu, gdzie dadaiści upodobali sobie poematy fonetyczne, nadając im nawet ekstremalną formę poematu symultanicznego (do posłuchania na dole strony). Wreszcie Christian Morgenstern zrezygnował nie tyko ze słowa, ale nawet z głoski, zapisując się na kartach historii literatury sławną Fisches Nachtgesang (Nocną pieśnią ryby), składającą się jedynie ze znaków metrycznych.

Nie namawiam nikogo do tak drastycznych gestów – we współczesnej poezji byłyby one pewnie puste i niepotrzebne. Zwracam jedynie uwagę, że warstwa brzmieniowa tekstu nie musi być tłem dla warstwy semantycznej.

O tym, jak w praktyce najlepiej wykorzystać akustyczne właściwości słów, piszemy w kolejnym artykule: Akcent, intonacja, onomatopeja, aliteracja i harmonia głoskowa w poezji.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o